Ten cykl został przeniesiony z poprzedniego bloga jakburak.pl.
Był to pierwszy blog, który prowadziłam z 3 niesamowitymi dziewczynami. Opisywałyśmy tam nieudane randki i samcze zachowania, które należało tępić. Blog był jak moje internetowe dziecko, niestety w pewnym momencie każda z nas poszła w inną stronę. I tak powstało Sto Randek :)
Poniższy wpis był pierwszym jaki kiedykolwiek zamieściłam. Korposzczurek był moją 6 ze stu randek, jak sami przeczytacie niezbyt udaną :) Miłej lektury!
To jeden z tych mężczyzn,
który nie jest ani przesadnie przystojny, zabawny czy inteligentny. Na co dzień
nie wyróżnia się zbyt szczególnie. Dopóki nie zechce na Ciebie zapolować. Wtedy
staje na głowie, odrabia pracę domową pt. czym by Cię tu zachwycić i zwabić do
miejsca, w które zabiera każdą swoją ofiarę – swojego wypasionego apartamentu.
Poznałam go na Tinderze.
Akurat wróciłam z imprezy i miałam meeeeeeega kaca; akurat tak się złożyło, że
oboje nie mogliśmy spać i buszowaliśmy w internetach. Zagadał czy nie znamy się
z Syreniego Śpiewu (such a cliché). Postanowiliśmy wspólnie dogorywać po
intensywnym Halloween (u mnie tak bardzo intensywnym, że do dziś nie
jestem sobie w stanie przypomnieć gdzie i z kim byłam).
Po kilku godzinach pisania
dostałam propozycję wspólnej walki z kacem w jednej z bardziej modnych knajp w
stolicy. Znudzona i spragniona, po dłuższej chwili się zgodziłam, w końcu
klina trzeba zwalczać klinem! To był jeden z tych dni, kiedy nieważne, co
na siebie założysz, to i tak czujesz, że cały świat Ci sprzyja i nawet w
wyciągniętym dresie mogłabyś podbijać nie tylko państwa, ale również całe
kontynenty. Nie wysilałam się za bardzo, głowa mi eksplodowała i nie czułam się
zbyt nakręcona na moją randkę. Ubrałam dżinsy, obcisły t-shirt i luźno opadający,
rozpinany sweter.
Już po samym sposobie
pisania jawił mi się jako władczy samiec, który lubi imponować kobietom i
zawsze jest Panem sytuacji. Wydawało mi się to bardzo kuszące, zwłaszcza po
ostatnim związku, w którym to ja musiałam wychodzić z inicjatywą i planować
wszystko, nawet rocznicowe kolacje czy wyprawy na zakupy przed wypadem na
narty. Na spotkanie przyszedł przed czasem, ja jak zwykle spóźniłam się kilka
minut. Nienawidzę być pierwsza, lubię kiedy piszą mi sms „za ile będziesz? ”
albo „już jestem, chodź szybciej do mnie”. Stał wyraźnie zniecierpliwiony, z
marsową miną, nerwowo poprawiając swój szalik. Gdy zobaczył, że się zbliżam,
rozpoczął swój teatr, a na twarzy pojawił się uwodzicielski uśmiech. Zdziwiło
mnie, że idąc do kawiarni zarzucił mi, że się nim nie interesuję. To była
trzecia (trzecia jego mać) minuta spotkania! A ja, proszę pana, gdy chodzę
to nie mam podzielnej uwagi i wszystko mnie rozprasza, więc mogę się patrzeć na
różne strony, ale przecież go słuchałam i cały czas rozmawialiśmy.
Raczyliśmy się drinkami, a jego krzesło przesuwało się
coraz bliżej mojego. Opowiadał dużo o swojej korpo, o tym jaki jest potrzebny i
nieoceniony, jakich genialnych rzeczy ostatnio dokonał i ile premii przytulił.
Taniec godowy na najwyższych obrotach. Było mi niedobrze, nie wiedziałam czy to
przez kaca, czy może przez niego. Cały czas wymachiwał mi przed twarzą swoim
markowym zegarkiem – dla mnie zmaterializowaniem kilku moich pensji. Zszedł też
na tematy szalonych imprez i the best of najbardziej zakręconych rzeczy, które
zrobił w życiu. Słuchałam go skupiona, robiłam słodkie minki, uśmiechałam się,
ale wiedziałam też, że to nie to. Miał w sobie taką nowobogacką manierę,
skupiony na pieniądzach, gdy o czymś opowiadał podawał zawsze drobiazgowo kwoty
i daję sobie też rękę uciąć, że to jedna z tych osób, które uwielbiają słowo
„pieniążki”. W pewnym momencie, gdy opowiadał śmieszną imprezową anegdotę, jego
ręka przykryła moją. Posłałam mu jedno z tych niedotykalskich spojrzeń: „weź tę
rękę, bo Ci ją odgryzę!”. Nie zrozumiał. Próbowałam więc ją delikatnie wyjąć,
ale on snuł dalej swą opowieść, niewzruszony taplał się w swojej zajebistości.
W końcu dosłownie ją wyszarpnęłam. (znacie historię o kojocie uwięzionym w
sidłach? tak, tę z filmu. no właśnie…) Przerwał, zmierzył mnie wzrokiem i
powiedział, że jestem niedobra, co mu się niezmiernie podoba. WTF, Koleś?
Barmanka przyniosła
kolejnego drinka, a Korpogwiazda coraz pewniej usiłowała stosować na mnie
samcze techniki. Szkoda tylko, że bez świadomości, iż nie zmiękczą
one mojego serduszka, a co dopiero mojej Bożeny( tłum. Waginy), o którą mu przecież chodziło.
Udawał bardzo skupionego, śmiał się z każdego żartu, jaki
opowiadałam (mimo, iż niektóre spokojnie
mogłabym oddać prowadzącemu Familiadę i byłby on z nich bardzo dumny i rad).
Co jakiś czas dotykał mojego ramienia. Nagle usłyszałam propozycję, żebyśmy się
gdzieś przenieśli, bo ileż
można siedzieć w jednym miejscu? Ochoczo przyklasnęłam,
chciałam rozprostować nogi i trochę przewietrzyć atmosferę. Kiedy spytałam jaką
lokalizację obieramy na cel, usłyszałam: „Mój apartament, mam dużo dobrej
whisky, możemy też zamówić coś do jedzenia”. Ponieważ alkohol krążył mi nie
tylko w żyłach, ale i w mózgu naszło mnie na szczerość: „Ale to bez sensu.
Chcesz mnie zwabić do swojej samczej nory, nie będziemy uprawiać seksu, bo ja
nigdy nie chodzę z kimś do łóżka na pierwszym spotkaniu”. Korposzczurek miał
oczy jak spodki, po jego minie widziałam zaszokowanie, niedowierzanie i
skaczącego w głowie chomiczka w kołowrotku. No, to przewietrzyłam atmosferę
dobitnie. Ponieważ nie wiedziałam co ze sobą zrobić, poszłam przypudrować
nosek. Gdy wróciłam, absztyfikant płacił rachunek. „Och, nie uwierzysz co się
stało! Gdy sobie poszłaś zacząłem myśleć o pracy i przypomniał mi się prodżekt,
który muszę zrobić na ejsap, więc będę leciał. Jak wracasz? Odprowadzić Cię na
autobus czy na tramwaj?”. Nie mogłam powstrzymać się od chichotu, taki
był przewidywalny. Szkoda, że nie zostawił żelazka na gazie albo nie
musiał reanimować złotej rybki. Kiedy wsiadałam do tramwaju rzucił mi „Do
zobaczenia!”. Cóż, przecież właśnie spotkaliśmy się dwa razy: pierwszy i
ostatni.
Po 2 dniach zapytał
dlaczego milczę i jak moje wrażenia po spotkaniu. Najpierw oplułam tablet,
potem przecierałam oczy ze zdumienia, koleś był naprawdę próżny. Odpisałam
nieco ironicznym tonem, on w odwecie strzelił focha i usunął parę.
Tak oto nie stałam się
samicą Korposzczurka.
#smuteczek
Buziaki,
Waćpanna
Buziaki,
Waćpanna
Lepiej bym tego nie ujęła! 2 spotkania : pierwsze i ostatnie 😊👌😉
OdpowiedzUsuń