Czym jest Projekt Sto Randek

czwartek, 12 maja 2016

Szturmowiec czyli Gwiezdna Drama

Randki: 79/100
Stan Umysłu: Je suis smutna pizda.
Ochota na randkowanie z innymi osobami: zerowa.


Przeważnie gdy w życiu zaczyna się coś dziać to na wielu płaszczyznach na raz.
Najpierw przydarzył się on, potem zlecenie przy jednym z największych eventów w Polsce, wiedziałam, że na ok. 20 dni będę wyłączona z życia.

Ostatni czas był bardzo intensywny towarzysko, randkowo, zawodowo. Wydawało mi się, że mam zdrowe podejście do nowych znajomości, gdy coś mi nie pasowało przeważnie ucinałam kontakt po pierwszym spotkaniu.

Pewnego wieczoru naklikał on, akurat leżałam na kanapie, piłam gorącą herbatę mając nadzieję na to, że paskudne przeziębienie raczy mnie w końcu opuścić. Wymieniliśmy kilka zdań, na samym początku wdał się ze mną w polemikę. Przynajmniej nie należy do jednego z tych wielu nudziarzy. Zerknęłam na zdjęcia. On przy Wieży Ajfla - typowe, on w garniturze - hot, on na dziecięcym motocyklu - zabawne?

Następnego dnia wymieniliśmy się facebookami, a nasza konwersacja przeniosła się na messengera.
Nic nie planowałam, nic nie zakładałam. Coś tam pisaliśmy, on czasem dzwonił, wymienialiśmy się zdjęciami, gadaliśmy na Skype.

Zaczęliśmy rozważać spotkanie, niestety dogodne dla mnie terminy nie pokrywały się z jego wolnym czasem. Wyjechałam. W końcu on zaczął być bardziej zdeterminowany w kwestii spotkania. Umówiliśmy się pewnego dnia po jego pracy.

Teraz należy wspomnieć o jednym ważnym szczególe. Facet był typem nerda/geek’a, gra w gry, ma strój szturmowca, ubóstwia Gwiezdne Wojny i chciałby mieć elficki ślub.
Dla mnie na początku to była egzotyka. Coś jak „The Big Bang Theory” w realu ;-) Z kimś takim jeszcze się nie spotykałam, poza tym wydawał się być wyluzowanym i sympatycznym facetem.

Zaskoczenie dopadło mnie w realu. Byłam na luzie, nawet za bardzo się nie stroiłam, spodziewałam się typowego, nieśmiałego programisty. Nic bardziej mylnego. Zastał mnie przystojny mężczyzna , w dodatku z tej przystojności zdający sobie sprawę, co widać było w jego spojrzeniu, piekielnie pewny siebie.

Zapaliła mi się czerwona lampka. Zmanierowane spojrzenie, puszczanie oczek. Moja intuicja mówiła mi, że coś jest nie tak, że nie powinnam mu wierzyć.

Ale z drugiej strony dobrze się bawiłam, rozluźniłam. Odezwał się jeszcze tego samego dnia, chwilę pogadaliśmy. I od tego momentu byłam jak ameba, jak lecąca w kierunku światła ćma.

Dla nerdowskiego Księcia zrobiłam research dotyczący GW, zaczęłam operować powiedzonkami nawiązującymi do GW, zaczęłam grać w grę, którą on mi polecił i byłam o krok od pogodzenia się z Tolkienem i usiłowania polubienia jego twórczości.

Znajomość rozwijała się naprawdę bardzo wolno. Po ostatnich intensywnych i szybkich relacjach tłumaczyłam sobie, że to dobrze, może nie ma tego wow i wyjadania sobie z dziubków, ale może to będzie wreszcie coś na dłużej. Starałam się zrozumieć jego i jego świat.
Ale czy on zrobił dla mnie cokolwiek? No właśnie.

Wpierał mi, że jest zamknięty i ma problemy z otwieraniem się. Że przeżył traumę, o której nie jest w stanie obecnie mi opowiedzieć, bo zmieniła go na zawsze i opowiadając mi o tym będzie przeżywał to na nowo. Tłumaczył, że jest specyficzny i żebym nie oceniała go przez pryzmat innych. Że jest introwertykiem, ok, jako ekstra ekstrawertyczce było mi ciężko, ale stwierdziłam, że może znajomość z nim nauczy mnie cierpliwości.  Chciałam z nim spędzać więcej czasu, chciałam by był blisko, gdy tylko próbowałam posunąć do przodu naszą relację, byłam atakowana słysząc, że znowu mam pretensje i sprawiam, że on źle się czuje i jest do niczego.

Chciałam być wyrozumiała, starałam się i przez to nie widziałam najważniejszego.

Gadamy tylko wtedy, kiedy on chce. Spotykamy się tylko wtedy kiedy on ma wolny czas. To ja pracowałam po 12 h dziennie, nie mając żadnego dnia wolnego, on miał wolne weekendy, ale i tak umawianie spotkań było problematyczne. Tak się skupiłam na jego „wyjątkowości”, „specyficzności” i „introwertyźmie”, że zapomniałam o jednym... ON JEST FACETEM!

Nie patrzyłam na niego jak na mężczyznę, ale jak na skrzywdzonego chłopca, który mnie rozczula, budzi we mnie macierzyński instynkt. A przecież spotykałam się z facetem. Facetem, który traktował mnie jak koło zapasowe, którego albo użyje albo nie. Byłam dla niego dupą z listy rezerwowej, sposobem na podbicie jego ego, laską wpatrzoną w niego jak w obrazek, na każde skinienie, gotową na każde spotkanie. Gdy się wkurzyłam po pierwszym odwołanym spotkaniu, przestałam się do niego odzywać, wtedy on czując, że jego rezerwowa dupa się oddala napisał po raz pierwszy, że tęskni i próbował mnie urobić. Pozwoliłam mu na to, bo zamiast patrzeć na to, że facet odwołał spotkanie nie proponując alternatywnego terminu, ja jarałam się tym, że mój skrzywdzony chłopiec się przede mną otwiera i pisze mi takie słowa.

Często pisał, że pije wino z mamą i jedzą sushi. Założę się, że ta mama ma góra 25 lat, wielkie cycki i robi mu w nocy niegrzeczne rzeczy, nie tylko w ich łóżku. Wierzyłam mu i chciałam mu wierzyć. Nie wiem skąd w mojej głowie pojawił się pomysł, że zrobię wszystko żeby był mój i był ze mną szczęśliwy. Czy spotykał się z innymi osobami w tym czasie, tego nie wiem. Byłam przekonana, że nie, bo przecież powiedział, że "mam na niego monopol". Prawda jest jednak taka, że randkując z kimś z aplikacji zawsze trzeba być przygotowanym na to, że jest się jedną z wielu.

Kumpel słysząc o tym jakie mam z nim przeboje powiedział mi żebym sobie to przemyślała bo to się nie skończy dobrze. Powiedziałam, że dam radę, będę cierpliwa, że skupiam się przecież na swoich celach, a on jest obok, wszystko idzie przecież tak wolno, że mam bardzo dużo czasu dla siebie, z tej mąki musi być chleb. Na co on odpowiedział: „ A ile będzie wkurwa. Powiem tak...znowu Cię będzie dupa bolała i to na pewno nie będzie ostry anal, bo spadniesz na nią po raz kolejny...Przemyśl sprawę”.

Znajomość ze Szturmowcem przypominała grę, której on był mistrzem. To on pociągał za sznurki, on obiecywał i planował niestworzone rzeczy. To też powinno mi dać do pomyślenia. Obiecywał złote góry, a nic z tych obietnic nie zostało spełnione. Gdy tylko próbowałam nawiązać do bieżących tematów i planów, on atakował mnie, że mam pretensje, że jestem jak jego ex, że sprawiam, że on czuje się do niczego i jest mu smutno.
Mistrz manipulacji, prawda?

Klapki z oczu spadły mi dopiero w ostatni weekend. Cała w skowronkach szykowałam się na randkę. Na krześle wisiała nowa, wyprasowana sukienka, ja w koronkowej bieliźnie siedziałam na łóżku i kończyłam się szykować. Na godzinę przed spotkaniem on odwołał. Nie podając powodu, nie wyjaśniając mi nic. Obiecał wytłumaczyć mi to w tygodniu. Byłam wściekła. Potem zrozumiałam.
To nie ma przyszłości. Gdyby chciał się spotkać, to by się spotkał, gdyby nie mógł to by wyjaśnił od razu. Z ciekawości stwierdziłam, że w tygodniu nawiążę do wyjaśnień, byłam ciekawa jak kuriozalne będą. Przeczuwałam, że stoi za nimi inna kobieta. W tygodniu dowiedziałam się, że „na dniach on mi powie kiedy może się spotkać”, uuuu , co za łaskawca, prawda? Co to za mężczyzna, który nawalił i nie bierze odpowiedzialności za swoje czyny? Odwoływanie spotkań nigdy nie jest przyjemne. Odwoływanie bez słowa wyjaśnienia to lekceważenie i brak szacunku dla drugiej osoby oraz jej czasu.

Moim błędem było to, że w swej naiwności straciłam zdolność do jasnej interpretacji stanu faktycznego. W mojej głowie miałam projekcję, a nie prawdziwą osobę. Jak nastolatka wierzyłam w każde słowo i wytłumaczenie. Tak bardzo chciałam być  wyrozumiała, że nie patrzyłam na swoje odczucia i potrzeby. A to przecież ja dla siebie jestem najważniejsza.


Dziękuję moim przyjaciołom ( przede wszystkim wam Ender :*, Aniu :*), za cierpliwość, za rady, za odbieranie po raz setny telefonów ode mnie, za znoszenie moich stanów „nienawidzę go” i za 5 minut „tak bardzo za nim tęsknię”.

Przy tej znajomości kilka osób powiedziało mi, że nie ma zasad i wszystko zależy od danej osoby.

Jednak zasady są i trzeba o nich pamiętać:

1.       Mężczyzna jest jak kot, gdy czegoś bardzo chce będzie próbował to osiągnąć. Jeżeli on chce iść z Tobą na randkę to będzie do tego dążył.

2.       Jeżeli mężczyzna jest Tobą zainteresowany, to dąży do kontaktu z Tobą. Pyta jak Twój dzień, odzywa się, nie musisz patrzeć się w ekran smartfona jak sroka w gnat.

3.       Kiedy facet nawali zdaje sobie z tego sprawę i stara się Ci to wynagrodzić. Nie przez hipotetyczne rozważania lecz przez konkretne działanie.

4.       Jeżeli wydaje Ci się, że facet jest poirytowany Tobą, bądź Twoim zachowaniem, twierdzi, że masz pretensje, robi Ci wywody to znak, że się oddala albo nie traktuje waszej znajomości serio.

5.       ZAWSZE ufaj swojej intuicji. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, nie angażuj się tylko obserwuj!


Trzymajcie się cieplutko,

Waćpanna