Czym jest Projekt Sto Randek

czwartek, 22 października 2020

Moja intuicja działa jak policja

Ilość spalonych kilogramów: 16,3

Ilość wypitego alkoholu: 0

Ilość odtworzeń ostatniej płyty Jessie Ware: milion!!!!!

 

Czasami docierasz do momentu gdy już tak naprawdę nic nie może Cię zranić. 

 

Po paśmie mniej lub bardziej nieudanych randek spotykasz JEGO....

 

Gdy na niego patrzysz czujesz się zawstydzona samym widokiem. 
Kiedy się odzywa widzisz już oczyma wyobraźni jak uczy wasze przyszłe dziecko jazdy na rowerze. 
Nie myślałaś, że tacy mężczyźni mogą być jeszcze niezaobrączkowani. Spędzasz z nim miłe chwile, flirtujesz, śmiejesz się i czujesz bezpiecznie gdy obejmuje Cię ramionami. Są długie spacery na których nabijasz 35 tyś. kroków na swoim Apple Watch i jeszcze dłuższe rozmowy przy białym winie w ustronnym zakątku włoskiej trattorii.

 

Przed każdą randką spędzasz godzinę przed lustrem dobierając najlepszy outfit i makijaż. Na usta nakładasz czerwoną szminkę MAC w kolorze 'Werk, werk, werk'. Potem dochodzi do kulminacji, spotykacie się już od tygodni i właśnie po raz pierwszy uprawiacie dziki seks po którym nie czujesz nóg i jesteś na mocnym poorgazmowym haju. On oznajmia, że chce żebyście się spotykali tylko na wyłączność, Ty zastanawiasz się czy może być jeszcze lepiej.

Powoli zaczynasz się przyzwyczajać do jego obecności w Twojej codzienności. Czujesz, że wiecie coraz więcej o sobie, wiesz co najbardziej lubi jeść na śniadanie, po której stronie łóżka woli zasypiać, umiesz wymienić każda jego byłą z imienia i obudzona w nocy o północy wyrecytować długość trwania związku z nią oraz faktyczne przyczyny rozstania. 

Kiedy otwierasz jego lodówkę  widzisz, że kupił Twój ulubiony napój, bezpestkowe winogrona bo tylko takie jadasz, pomidory z gałązką i mozarellę bez której nie mogłabyś żyć. Potem idziesz do łazienki umyć zęby szczoteczką, którą Ci dał gdy nocowałaś w jego mieszkaniu po raz pierwszy. 

Macie plany na najbliższe pół roku, znajomi dopytują się kiedy go wreszcie poznają, część Twoich psiapsi podchodzi do niego sceptycznie, jak do każdego Twojego faceta bo za nic na świecie nie chciałyby żeby ktoś Cię zranił.

Wstajesz rano i patrzysz w lustro podziwiając dobroczynny wpływ wydzielanej w trakcie zbliżeń oksytocyny, uśmiechasz się do siebie bo już nie pamiętasz kiedy byłaś tak szczęśliwa.

 

W sklepie przepuszczasz w kolejce osoby z kilkoma produktami, uśmiechasz się do staruszek na poczcie. Gdzie byś nie poszła czujesz delikatne trzepotanie motylków w brzuszku. Kochasz świat i czujesz że on Ciebie też. Wszechświat Ci sprzyja.

 

Zaczynasz robić wielkie porządki żeby On miał miejsce na swoje rzeczy w garderobie i w szafce nad umywalką. Przy okazji trafiasz na jego koszulkę, która wciąż pachnie mieszanką zapachu jego skóry i perfum. Sam zapach Cię odurza, wyluzowana sięgasz po telefon żeby do niego napisać.

 

Trochę się dziwisz bo dochodzi 18:00 a nie dostałaś jeszcze od niego żadnego SMS. Myślisz, że pewnie ma ciężki dzień w swoim korpo. Piszesz wiadomość, następnie wybierając numer do psiapsi żeby po raz milionowy powiedzieć jej jak się cieszysz, że wszystko w końcu zaczęło się układać.

 

Gadacie 3 godziny w trakcie których zdążyłaś nastawić zmywarkę, zrobić dwa prania i pomalować paznokcie. Po skończonej rozmowie robisz demakijaż patrząc na schnącą na wieszaku koszulkę należąca do TWOJEGO MĘŻCZYZNY zastanawiając się po jakim czasie spotykania ustawić "w związku" na fejsbuku i które z waszych selfie umieścić na tablicy żeby wredne paszczury mogły podziwiać i zazdrościć.

 

Z zamyślenia wyrywa Cię dźwięk powiadomienia. Czytasz, że on niestety musi przełożyć wasze jutrzejsze spotkanie. Zatroskana pytasz czy w pracy wszystko ok? On odpowiada, że tak. Piszesz, że nie ma problemu. W końcu jesteś taka wyrozumiała DZIEWCZYNĄ, c'nie? Przeczytałaś kiedyś, w CKM że mężczyźni nie lubią się skarżyć czy przyznawać do porażek. Wstawiasz białe pranie, z namaszczeniem pakując jego  skarpetki Hugo Boss do bębna.

 

Szykujesz strój na następny dzień do pracy, nakładasz na twarz Lancome i wskakujesz pod kołdrę. Chwytasz telefon czując lekkie rozczarowanie, że na ekranie nie pojawił się jego standardowy SMS z życzeniami dobrej nocy i buziaczkiem. Myślisz sobie, że musiał mieć naprawdę ciężki dzień i współczujesz biedakowi. Gasisz światło, otulasz się aksamitną pościelą i idziesz spać.

Nagle ma miejsce scena rodem z horroru. Twoje oczy otwierają się szeroko niczym u zmarłego, przemienionego w tej właśnie sekundzie w zombie.

Zdajesz sobie sprawę, że on po raz pierwszy użył innych emoji i zamiast niedziela napisał ndz. Chomiczek w kołowrotku Twojej głowy biegnie tak szybko, że zaraz wypadnie, jesteś niczym Russel Crowe w "Pięknym Umyśle". Wiesz już, że coś jest nie tak, czujesz napięcie w plecach. Nie pójdziesz tej nocy spać snując najróżniejsze scenariusze.

 

W pracy najwidoczniej wyglądasz jakbyś była faktycznie tym zombie bo szef pyta czy wszystko w porządku i czy nie chcesz wyjść dziś półgodziny wcześniej. Oczywiście, że chcesz bo w Twojej głowie rozgrywa się iście szekspirowski dramat.

 

Dzwonisz do niego, odbiera po 3 sygnałach, nie pamiętasz kiedy musiałaś czekać tak długo. Odbiera i bezbarwnym tonem oznajmia, że jest u barbera i zadzwoni jak wyjdzie. Od razu dzwonisz do psiapsi, która wraca SKM z pracy. 

Robisz zrzuty ekranu SMS z wczoraj i skriny poprzednich wiadomości  po czym natychmiastowo wysyłasz je do niej na messengerze. Po fachowej ekspertyzie pada jedyna słuszna decyzja. Spotkanie CSI przy dwóch butelkach białego wina. Opowiadasz dokładny przebieg ostatnich randek, analizujesz wszystko czując, że z każdym kieliszkiem coraz bardziej się rozklejasz. Słyszysz od niej, że masz wyluzować bo przecież nie każdy musi być cały czas dostępny, przecież zarówno Ty i on macie swoje życie, plany, zajęcia.

 

I nagle patrzysz na zegarek i czujesz potworny ścisk w brzuchu.

 

Przecież wizyta u barbera nie trwa 8 godzin.

 

Jakie ku**a odezwę się jak wyjdę?

 

To Twój 6 kieliszek więc nie masz zamiaru się narzucać. Nie, nawet pójdziesz o krok dalej, nie odpiszesz nic na jego życzenia miłego dzionka które zastaniesz po przebudzeniu. Ech, jak ciężko będzie Ci go ignorować. Ale dasz radę, zawsze przecież dajesz.

Tyle tylko, że rano nie ma czego ignorować. Co za katusze, gdy chcesz zacząć kogoś olewać, ale on olał Cię pierwszy. I nagle wszystko zaczyna Ci się układać w logiczną całość. Odwołana randka, neutralne emotki i ta pieprzona ndz zamiast niedzieli

W pracy siedzisz jak na szpilkach czekając na 16:00 jak na zbawienie. Masz ochotę gryźć tynk. Patrzysz z pogardą na uśmiechnięte miny pozostałych pracowników na ołpen spejsie.

Wracając wchodzisz do Żabki i kupujesz wino. 

Piątek.                                    

Tej znajomości koniec i wolności początek. 

Kończysz już 4 kieliszek wina i wstawiona wykrzykujesz tekst "Vivo per lei" do swojego kota, sąsiadka z góry wali w kaloryfer bo już dawno zaczęła się ciszą nocna, gdy nagle przychodzi SMS: 

"Przepraszam. Myślałem, że jestem gotowy na związek, ale się pomyliłem. Jesteś cudowną kobietą, ale ostatnio mam dużo na głowie. To nie Twoja wina, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, to wszystko mnie przytłoczyło".

Wydobywasz z siebie cichy kwik, który zaraz zmienia się w szloch. Myślałaś, że tym razem będzie inaczej. Że on jest inny. Przecież był taki czuły. Tak na Ciebie patrzył, jak nigdy nikt nie patrzył. Mówił, że chce wiedzieć o Tobie wszystko. Opowiadał o swoich rodzicach i trudnym dzieciństwie. Dlaczego zostawił u Ciebie tą pieprzoną koszulkę i skarpetki?

Odpowiedź jest prosta:

Kobiety mylą uczucie z rozmową o uczuciach bo żyją swoimi fantazjami. 

Ty w swoich fantazjach sprowadziłaś go do roli bóstwa - Aquamana o gołębim sercu i magicznej różdżce. Mężczyznę bez wad, rodem wyjętego z Harlequina.

Gdybyś nie dała uśpić tak łatwo swojej czujności i nie odpłynęła w krainę marzeń sennych dostrzegła byś niepokojące sygnały wcześniej.

Już na drugim spotkaniu zaczął rzucać tekstami 'że jesteś wyjątkowa' i żenującym 'dlaczego nie poznałem Cię wczesniej'. No c'mon, jaki dorosły, normalny mężczyzna wyznaje takie rzeczy po zaledwie jednej randce???       

Dostrzegasz też, że na czwartym rzucał Ci seksualne aluzje, a na dwóch ostatnich ledwo co rozmawialiście bo byliście zajęci wymianą płynów ustrojowych.

Tak, brawo Sherlocku, typ nie traktował Cię poważnie. Byłaś dla niego rozrywką i  relaksem, nigdy nie rozpatrywał Cię w kategorii dziewczyny do związku :(


I właśnie w tej kuchni, zapłakana, wyrzucając butelkę po winie do kosza obiecałaś sobie, że już nigdy nie będziesz już tak reagowała na żadnego mężczyznę i będziesz zołzą. Ale tak naprawdę w głębi duszy wiesz, że wcale nie i niedługo popełnisz taki sam błąd.



Trzymajcie się,

Buziaki

Waćpanna