Czym jest Projekt Sto Randek

sobota, 17 sierpnia 2019

Wiedzieć kiedy odpuścić

Ilość urlopów: zeho !!
Ilość wyautowanych znajomych: 1
Ilość powracajacych owieczek marnotrawnych: 1
Ilość zjedzonych bitek: a któż by tam liczył!
Ilość rzeczy do zrobienia, które miałam zrobić w weekend, a będę musiała przepisać na  tydzień:  cała masa :(
Ilość genialnych podcastów: 1, tu_Okuniewska, i am in love <3


Sobota. 


Pomimo wakacji nigdzie nie wyjeżdżam, gnijąc w betonowej dżungli. Pod drzwiami jak opętany miauczy mój kot. Zwęszył bukiet świeżo ciętych kwiatów. Nie wiem czemu na moje koty zielenina działa jak afrodyzjak. Najpierw fundują kwiatom delikatną grę wstępną, powoli ocierają się mordkami o liście i łodygi, następnie nieśmiało przesuwają po nich nozdrza i tu nagle BĘC! obnażają zęby niczym rekin ze "Szczęk" i zaczynają w psychopatycznym amoku gryźć i dźgać zebami zielonego delikwenta i maniakalnie okręcać się łapami wokół wazonu.

Pod wpływem rozmowy z S. naszło mnie na rozważania [paulo_coelho_mode_on]. Życie to ciągły splot bliższych i dalszych relacji, zbiór codziennych interakcji w rodzinie, związku, przyjaźni czy pracy. Do dziś pamiętam jak ważne były moje pierwsze przyjaźnie, większość z nich przetrwała az do czasów studiów. Potem zaczęły się "te" poważne związki, dziś przypięczętowane ślubami i ciążami. Czasami z zadumą wspominam dawne przygody, pierwsze zauroczenia i zawody. Miałam naprawdę zgraną paczkę z przyjaciół z którymi od 4-5 roku życia spędziłam lwią część swoich młodzieńczych lat. Nie czułam pustki, bo wciąż dookoła było mnóstwo osób. Ktoś oddalał się, a na jego miejsce przychodziła kolejna osoba. Tak było ze znajomymi mojego ex, którzy dzisiaj są moją najwspanialszą drużyną :)

Nie było w tym towarzyskim kręgu dwóch takich samych osób. Należeli do niego introwertycy, osoby o złotym serduszku, toksyczne persony (o czym wtedy nie miałam pojęcia), luzacy, kumple, marzyciele, ekstrawertycy mający sto planów na sekundę, osoby bliskie mi niczym rodzeństwo. Od każdej z tych osób otrzymałam coś ważnego, czasami dając w zamian za dużo albo niewspółmiernie mało. Nie myślałam, że kiedyś większości z nich zabraknie.


Rok 2019. W weekendy mam już nieco inne priorytety. Nie zobaczysz mnie o 6:00 rano nad Wisłą żegnającą się z obsługą i wracającą do domu. Nie zobaczysz mnie na jednym z barowych stołków Pijalni Wódki i Piwa. Nie będę szaleć na parkiecie w towarzystwie wystylizowanych koleżanek. Wszystko się zmieniło. Rzuciłam papierosy. Piję okazjonalnie. Wolę odpocząć po całym tygodniu w domu. Zrobić wreszcie pranie. Wygłaskać moje zwierzaki. Posłuchać podcastu albo pochillować z Netflixem (bez obcych samców ofkorz). Czuję wolność chodząc sobie po domu w "podwórkowcach" i różowych klapeczkach z futrem. Kompletnie nieinstagromowa.

Czuję wypalenie social mediami, tez tak macie? Co prawda na swojego Insta wrzucam jak prawilna madka zdjęcia swoich czworonożnych bombelków. Selfie robię dopiero gdy chcę zaprezentować wykonany mejkap na którejś ze swoicj psiapsi albo pożalic się, że znowu wyskoczył mi pryszcz i czuję się znowu jak nastolatka. W wieku 30 lat (staroooośśśśćććć) nie chcę relacjonować swojego życia, chce je przeżywać. Chłonąć wszystkimi zmysłami i utrwalać na wewnętrznej kliszy. Może wraz z tym udomowieniem straciłam swój towarzyski potencjał? Któż wie.

Utraty relacji są podobne. Nieważne czy dotyczą relacji z typem z Tinderka, Badoo czy innej Sympatii, partnera czy dobrej kumpeli. Zawsze stadia przechodzą podobnie. Najpierw dana osoba odpisuje trochę mniej. Na Twoje obszerne niebieskie dymki otrzymujesz dwie skromne szare linijki. Na początku zasłoni się pracą. To taka uniwersalna wymówka którą każdy łyknie. No chyba, że mamy do czynienia z osobą która zawodowo kolekcjonuje zasiłki u benefity w stylu 500+.

Potem gdy zaczniesz się martwić i pytać czy coś się stało bo ten stan spowolnienia relacji utrzymuje się za długo, usłyszysz, że druga strona nie chce o tym rozmawiać, to dla niej za ciężkie. Poczujesz się przez chwilę winny/a, że się czepiasz, ale będziesz cierpliwie czekać. Raz na jakiś czas proponować wyjścia albo coś co ta osoba lubi. Spotkanie nie dojdzie do skutku. I w tym momencie wiesz już, że coś jest bardzo nie halo i nie ma nic wspólnego z mało wyrozumiałym szefem czy inną wymówką. Twoje przypuszczenia potwierdzi wizyta w mediach społecznościowych.

Uzmysłowisz sobie, że ktoś najzwyczajniej w świecie Cię wy***ał. W momemcie gdy był tak zapracowany by się z Tobą spotkać siedział na Foksalu z filigranową blondynką wyglądającą na 19 lat. Kumpela, która miała być przy chorej babci świeci dekoltem na momentach u koleżanki, za którą podobno nie przepada. Wariantów jest mnóstwo, ale najgorsze co może być to to uczucie odrzucenia. Kiedy ktoś traktuje Cię jak przedmiot nie myśląc o Twoich uczuciach, a w dodaktu ma Cię za oszołoma, który nie umie łączyć faktów. Co bardziej bezczelna jednostka zacznie ściemniać, że wstawiła stary feed bo nie chce by inni wiedzieli, że coś jest nie tak, albo się pytali co się dzieje, że nic nie publikują. Przyznajcie, trzeba być skończonym kretynem albo leniem żeby w czasach mediów społecznościowych wstawiać coś co demaskuje własne kłamstwo.

Będziesz z narastającą frustracją patrzeć na festiwal sztucznych uśmieszków w jej/jego social mediach. Oglądała relacje ich znajomych myśląc o tym jak dobrze się bawią, odwiedzają miejsca do których mieliście iść razem, odprawiają wasze niegdyś wspólne rytuały. Poczujesz stratę. I wkur***nie. Może i zahaczysz o stan je suis smutna piz-da. Ale najważniejsze to wiedzieć kiedy odpuścić i nie pogrążać się w tych uczuciach. Jedyną stałą jest zmiana. Chociaż żal jest dobrych, wspólnie przeżytych chwil to nie warto marnować czasu dla osób, które nas nie doceniają i nie potrzebują naszego towarzystwa. Życie jest o wiele prostsze gdy przestaje się za kims gonić. Wystarczy odpuścić i nagle w naszym życiu pojawiają się osoby, które po prostu chcą być w nim. Dla Nas.


Buziaki,

Wasza Waćpanna


piątek, 8 lutego 2019

O tych złych singielkach i ich destrukcyjnym wpływie na przyszłe MaDki i nie tylko.....

Ilość wiosen: 30
Ilość zwierząt: + 1 suka
Ilość empatii: bezgraniczna (menstruacja is here!)
Ilość kilogramów: Bozia ze mną gra w pokera, raz mi daje, raz zabiera (częściej ostatnio daje, niestety).
Ilość ciąż i porodów na fejsie: już chyba wszyscy mają Brajany i Brajanice




02:28 w nocy. Nie mogę spać, słyszę jak w korytarzu jeden z moich kotów próbuje wydobyć z siebie mało uroczego kłaczka. Nie wiem czemu, w kreskówkach i filmach to zawsze jest niewinna, włochata kuleczka. Kłaki moich kocich synów wyglądają tak jakby mordką wydalili jakieś zdechłe, dogorywające zwierzątko bądź skąpanego w ślinie balasa.

Balas.

Słowo klucz. Słowo którym moja znajoma K. tytułowała każdego faceta z którym jej nie wyszło. 

- Bo wiesz, już od razu mogłam wiedzieć, że ten balas jest jakiś chory. Kochana, jak on mnie nadzorował, mimo, że ja tu, on tam siedział, no żyć mi nie dawał . 

Nie musiała mi o tamtym związku przypominać. Nie zapomnę nigdy, jak w lipcu przyjechała do mnie na weekend. Siedziałyśmy sobie kulturalnie, winko, szamka, nakładanie przed sobotnim klabbingiem szpachli, następnie wybór stylizacji. Kończę już moją perfekcyjną jaskółkę eyelinerem kiedy słyszę nerwowy syk K.

- Zmyj to natychmiast! - okazało się, że popełniłam falstart tuningując się przedwcześnie - On zaraz zadzwoni, powiedziałam, że jesteśmy śpiące i zmęczone i siedzimy w piżamach. 

Gdyby nie fakt, że od kilku godzin K. jest u mnie, pije wino i wije się do selfików z moim kotem w ramionach to pomyślałabym, że miała wypadek, w trakcie którego ucierpiał jej mózg. 

- Słucham? Przecież idziemy nad Wisłę. Nie idziemy? K. powiedz mi lepiej o co chodzi.- potraktowałam ją moim surowym, pseudo rodzicielskim spojrzeniem. 

Nie zdążyła odpowiedzieć. Misiaczek zadzwonił, a raczej wredny, zakompleksiony, niedźwiedź, który musi mieć kontrolę nad wszystkim i wiedzieć wszystko na temat swojej wyśnionej księżniczki. Jeszcze nie daj bobrze będzie chciała zaspokoić swoje potrzeby fizjologiczne bez jego kurateli. DRAMAT!!

- No siedzimy sobie z Waćpanną i rozmawiamy. A nieee, o niczym szczególnym. Takie tam ploteczki, nieee, o takich koleżankach, nie znasz, no nic takiego. I o tych....kotach też rozmawiamy. Nieee, tylko jedno winko, ale ja to w sumie dla towarzystwa pije, jeszcze mam w kieliszku. No wiesz, Waćpanna chciała to wino. Jest singielką, co innego ma do roboty, no smutna jest dziewczyna dzisiaj to pije. No taaak, nie każdy ma tyle szczęścia co my. Yhmmmmm...a Ty co robisz? Nie no, nieeee, coś Ty, my nigdzie nie wychodzimy, po co. Zresztą tyle mamy do obgadania, no to znaczy nie o czymś konkretnym tylko takie wiesz, kobiece, babskie sprawy. No. Dobrze, dobrze, będę miała  telefon przy sobie, cały czas. No buziaczki. No ja Ciebie też. Papa!

Od słuchania tego jakże słodkiego i naturalnego dialogu dostałam niemal próchnicy. Jeżeli jesteś singielką ale z jakiś powodów uczestniczysz w wyjściach, gdzie inne laski są sparowane to przygotuj się do występowania w roli kozła ofiarnego i wiecznej Marii Magdaleny na zawsze grzesznicy.

"To ona chciała iść do klubu, ja mówiłam, że nie potrzebuję iść bo mam Ciebie."

Heloooooł, serio, powiedzcie mi, czemu według męskiej logiki, singielki zawsze z premedytacją namawiają koleżanki w związkach na wyjście do klubu, dążąc tym samym do rozpadu ich relacji? Czy Ci zajęci faceci naprawdę mają wizje tego, że krwiożercza, psiapsi singielka bierze po wszystkim, swoją nowo uwolnioną koleżankę, od teraz również singielkę i razem biegną w stronę słońca, ku cotygodniowej bezrefleksyjnej prostytucji. Obu rosną różki, prowodyrka głaszcze ofiarę  po ręce i szepcze: "widzisz, bez niego nam jest lepiej ? " xD

Czy kobieta w związku/ po ślubie ma już na wieki zamknąć się z oblubieńcem w czterech ścianach i jak bochny chleba rodzić mu potomstwo?

Ile to razy słyszałam historię facetów o związkach idealnych, które się rozpadły gdy partnerka za dużo czasu spędzała z koleżanką, która miała na nią zły wpływ i to przez tą koleżankę tak naprawdę wszystko się skończyło? 

Czy posiadanie chłopaka/męża/narzeczonego/partnera/bolca/popychacza/konkubenta automatycznie wyłącza w kobiecie funkcje tańca do muzyki w większym zbiorowisku bez przypisanego samca?

A może dezaktywuje też opcje wychodzenia w miejsca publiczne  czy mode nocnego życia solo?

Z  K. w końcu wyszłyśmy tamtego wieczoru. Ale wcześniej posiedziałyśmy w ciszy dopijając wino, bo przecież była zajęta sms-owaniem ze swoim prywatnym kontrollingiem. Było też zdjęcie jak leżymy pod kołdrą (w swoich niby piżamach, niczym dziecko, chociaż metryka niebezpiecznie zbliżała się ku trzydziestce). Sama uwierzyła w to, że nigdzie nie idziemy bo jesteśmy zmęczone. Nawet podczas kolejnej rozmowy na chwilę zgasiła światło i położyła się na moim łóżku. Tej nocy nie chciała tańczyć. Przesiedziałyśmy kilka godzin na schodkach sącząc białe wino. Degustacje, co jakiś czas przerywały ataki paniki na widok sms'ów lub sygnałków.

- Dlaczego po prostu nie powiesz mu prawdy ? - spytałam, zmęczona nieco atmosferą, nie na takie wyjście liczyłam po kilku tygodniach bez babskich spotkań. Brakowało mi śmiechu i swobody. Czułam jakby ktoś zamienił moją wierną towarzyszkę ze smutnym, wystraszonym muminem.

- Bo by nie zrozumiał i to by wszystko popsuło. By myślał, że coś robię nie tak...że go zdradzam..- powiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu smartfonu.

- A kłamstwo nie psuje tej relacji? - moje pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Po kilku miesiącach spotkałyśmy się na godzinę w centrum. Powiedziała temu swojemu, że idzie na zakupy, a wsiadła w pociąg i przyjechała do Warszawy. Prosiła bym jej nie oznaczała ani nic nie pisała, że mamy się widzieć. Zrobiło mi się przykro. Brak faceta, nie oznacza, że tak mi się nudzi, że główną atrakcją są znaczniki i statusy na fejsie. Kiedy docieramy na miejsce patrzę na jej twarz, bladą z podpuchniętymi oczami. Nie ma na sobie makijażu, pali papierosa za papierosem. Straciła swój pazur. Z przejęciem opowiadao tym jak jest kontrolowana. Nie miałam dla niej współczucia bo sama sobie zgotowała taki los na swoje własne życzenie. Przecież na początku związku, kiedy się poznaje z drugą osobą, mówi jej o swoich potrzebach i przyzwyczajeniach. Ma się tyle wolności i swobody ile się wypracowało właśnie w tych początkowych etapach związku. 

Dziewczyno, kuląc wiecznie po sobie uszy i robiąc to czego oczekuje druga strona nigdy nie będziesz czuła się szczęśliwa. Związek to nie kontrola, to zaufanie i partnerstwo.

Buziaki
Wasza Waćpanna