Czym jest Projekt Sto Randek

niedziela, 24 lipca 2016

Wiślarze czyli Vistula Boys.

Lipiec powoli zmierza ku końcowi. Wakacje w pełni, tak inne od tych sprzed roku, na których wspomnienie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

Tonę w pracy, w sesjach terapeutycznych i coachingowych, a także w książkach i serialach do nadrobienia. Moje życie jest spokojne, zaplanowane i przewidywalne. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie ma dram, nie ma innych facetów. Usunęłam wszystkie możliwe aplikacje i zaprzestałam randkowania na jakiś czas. Nadszedł ten moment kiedy czuję, że mam przesyt, że obecność na Tinderze, Happn i innych sprawia, że stoje w miejscu. Zresztą nastąpiła już pewna dewaluacja apek randkowych. Tinder w tym momencie to nie to samo co jeszcze rok temu, apka spowszedniała, zrobiła się dostępna również dla Januszy i Sebiksów.

Oprócz tego irytował mnie fakt, że wszyscy Tinderowicze, jak jeden mąż proponowali ekonomiczną randkę nad Wisłą. Ta grupa dostała roboczą nazwę „Wiślarze”. Ta frakcja to wakacyjna, statyczna odmiana Spacerowicza. Kiedy usłyszysz niedbale rzucone „to chodźmy może nad Wisłę”, nawet nie licz na piwo w jednym z kłębiących się przy schodkach czy na plaży pubów. To zaproszenie obejmuje melanż na piasku z własnoręcznie przyniesionym alko. Na słońcu. Znam doskonale ten typ i wiem jak się kończą takie spotkania. Możesz być pewna, że kolejnym spotkaniem będzie spacer, a jak nawet jakimś wylądujecie na kawie czy w knajpie to za siebie zapłacisz sama. Bardzo prawdopodobne, że jeszcze w trakcie spotkania, kiedy skończy wam się piwo Wiślarz oznajmi, że nie ma więcej pieniędzy, zapomniał portfela, albo słabo się przygotował czy życie takie krótkie, a pić się chce, ewentualnie wymownie podkreśli „teraz Twoja kolej”. Jeżeli palisz papierosy to przygotuj się, że będzie wyciągał ręce po cudzesy tak ochoczo jak  uchodźca po socjal, no bo przecież on pali tylko do alkoholu nie na co dzień.

Lubię uskuteczniać plenerowe akcje, ale z moimi znajomymi, wieczorem, gdy najpierw pijemy winko, a potem wesoło wstawieni densimy na densflorze. W nadwiślańskich klubach cudowna jest ich mnogość, to taka Mazowiecka bez tracenia czasu na kolejki przez selekcję. Niestety typ Wiślarza nie tańczy, „wiesz nie chodzę do klubów, to nie dla mnie/nie mój styl”. Kiedy alkohol wprawi Cię w dobry nastrój i będziesz chciała wyciągnąć go na parkiet usłyszysz „to może idź sobie sama zatańcz, ja popilnuje nam miejscówki i naszego alko”.

Wiślarz nie ma również zainteresowań i pasji, jest bezbarwny, nijaki. Nie usłyszysz w jego tonie entuzjazmu, nawet jeżeli wypowiada się o czymś co podobno bardzo lubi. W trakcie spotkania możesz odnieść wrażenie, że zachowuje się jakby został zesłany na spotkanie z Tobą, wiesz, łagry albo randka z kobietą

Wyżej wymieniony osobnik z dumą będzie obnosił się swoją ekonomiczną zaradnością. Przyzna, że nie kupuje ubrań, kupuje mu je mama albo dostaje je w prezencie, bez krępacji oświadczy, że czasami gdy spodoba mu się część garderoby członka rodziny czy znajomego to się go najzwyczajniej w świecie pyta czy może ją sobie wziąć. 

Przygotuj się również na wykład o tym, że „koszty utrzymania w Warszawie są skandalicznie wysokie, a egzystowanie w Łukowie to bajka. Na szczęście są takie miejsca jak to gdzie można przyjść za darmo, a tak poza tym to do czego to podobne by miejsca takie jak Starbucks miały rację bytu, nie dość, że kawa kosztuje kilkanaście złotych to samemu trzeba ją sobie odebrać, nikt nie podejdzie do stolika i nie przyjmie zamówienia. To tak jak z tymi wszystkimi hipsterskimi knajpami, płacisz za wystrój, bo nie oszukujmy się takie jedzenie to i ja bym sam zrobił. W dodatku te porcyjki takie skromne, no daj spokój, 26 złoty za puree z buraka?????Pewnie to te eko, vege i inne zboczeństwa ”.
Przy zejściu na tematy relacji odkryjesz, że naszemu Wiślarzowi nie układa się z płcią piękną. Maksymalnie był w jednym związku, ale ogólnie ma kłopoty z kobietami ponieważ są roszczeniowe i mają bardzo wysokie wymagania. A do tego kłamią. Zwodzą. Nie wiadomo o co im chodzi. Nudzą się i chciałaby nie wiadomo czego (żeby facet okazał im chociaż odrobinę  zainteresowania i włożył ciut wysiłku w organizację spotkania).

Omiotłam wzrokiem propozycje spotkań w tym jedynym, niepowtarzalnym miejscu. O nie, nie, nie, nie tym razem Panowie, tak się nie bawimy.

Bardzo chętnie się z Tobą umówię, ale preferowałabym kawkę, nie przepadam za alko ;-)

Entuzjazm moich rozmówców słabnie. Kawa kosztuje.

To jeszcze zgadamy się co do terminu, mam kilka rzeczy w tym tygodniu – odpisuje jeden z nich. Doświadczenie nauczyło mnie, że często ten zwrot w słowniku mężczyzn oznacza rozmyśliłem się/straciłem ochotę na spotkanie.


Trafiony, zatopiony – myślę sobie i kciukiem delikatnie naciskam przycisk usuń aplikację widniejący na ekranie mojego smartfona.